Dla mnie morze jest jak
osoba – jak dziecko, które znam od dawna. To brzmi jak szaleństwo, wiem, ale
gdy pływam w morzu to z nim rozmawiam. Nigdy nie czuję się tam samotna.
Gertrude Ederle
Mały raj przypomina Grecję swym tawernowym, biało-błękitnym
klimatem. Dociera się do niego drogą morską, co zajmuje zwykle dwie godziny, w
zależności od aury. Jesienno-zimowe sztormy mogą pokrzyżować mieszkańcom plany i na dobre odciąć wyspę od miasta...
Wyspowy sezon to turyści, głównie tureccy, przeważnie
stambulscy. Aby dotrzeć tu z Europy trzeba się nagimnastykować, wielu
podróżników decyduje się więc na sprawdzone, śródziemnomorskie scenariusze
pisane przez biura podróży, wygodniejsze i przede wszystkim dużo tańsze. Na
wyspie słychać zatem turecki oraz... miauczenie uwielbianych tu kotów. W
przeciwieństwie do stambulskich nie tylko dają się głaskać, ale okazywanie
emocji wręcz wymuszają – potrafią biec za ofiarą, miaucząc, dopóki nie dostaną
tego, czego chcą. Mniejsze kociaki mogą posunąć się do najgorszego –
czepiając za nogawkę spodni dyndają na turystycznej nodze... Strzeżcie się, ludzie!
Wakacje to kilkutysięczne oblężenie, które zmienia
zupełnie oblicze wyspy. Wtedy odbywają się słynne festiwale wina i lokalnych,
organicznych produktów oraz chętnie uczęszczane przez stambulczyków festiwal
jazzowy i międzynarodowy przegląd filmów dokumentalnych. W lokalnych meyhane rozsądnie jest robić na wieczór
rezerwacje, a małe hotele i pensjonaty szaleją z cenami noclegów, bo turystów w
czasie letniego prosperity przecież
nie zabraknie. Galerie i atelier miejscowych artystów prezentują swoje dzieła,
a knajpki z wyszukanymi tureckimi przystawkami dostają potężny zastrzyk gotówki
w postaci hojnych napiwków.
W nadmorskiej restauracji wieczorną atmosferę upiększają wrażenia audiowizualne – na prawo podświetlony
zamek, na lewo – koncerty na otwartej
scenie: dźwięki unoszą się na falach, a zapach morza orzeźwia i relaksuje.
Kieliszek zimnego białego trunku z lokalnych winogron oraz deska tureckich
serów i sezonowych owoców – czy można prosić o bardziej doskonały zachód
słońca?
Następnego ranka odwołane promy, a więc odwołane uśmiechy,
co można podsumować jednym słowem: sztorm. Turyści nie wychodzą z hoteli –
musiało ich zaskoczyć nagłe załamanie pogody, z 28 na 18 stopni, z dnia na
dzień. Choć meteorolodzy sumiennie ostrzegali, nikt nie chciał wierzyć w epilog
trwającej od maja pogodowej sielanki. Tak
nie wypada, droga pogodo, nie tak się umawialiśmy, lato miało przecież trwać
wiecznie! Co z tego, że mamy ostatni tydzień września. Dobrze, że nikt nie
nawołuje do pozwu przeciw mieszkańcom wyspy – bezczelni, tak się dorobić na naszej niepogodzie!
Właściciele pensjonatów niewiele mogą zrobić w tej
smutno-deszczowej sytuacji – obdarowują gości zimowymi zestawami pościeli. Surowy klimat i pustki w lokalnych knajpach – tak masowo obleganych latem – powoduje exodus miejscowych, którzy często mają też domy na stałym lądzie. W zielonym raju zostają jego prawdziwi miłośnicy w imponującej liczbie... dwustu osób. Bazar nadal zaprasza wczasowiczów, choć w znacznie
uszczuplonej formie – wystawcy z miasteczka nie dotarli przecież na wyspę, muszą
poczekać na spokojniejsze wiatry.
Poczekają do kwietnia...