Za każdym razem gdy idziemy
po plaży jakiś pradawny popęd nawiedza nas i zmusza do zrzucenia butów i
odzieży, do broczenia pośród wodorostów i wyblakłych kawałów drewna, do bycia
niczym powracający z długotrwałej wojny uchodźcy, stęsknieni za ojczyzną.
Loren Eiseley
Istnieje wiele atrybutów subiektywnie rozumianego luksusu: drogi
samochód, złoty zegarek, „wyjściowy” partner... Dla mnie jest nim widok na
morze.
Dom może się sypać, ale po rozsunięciu zasłon musi być
słońce i błękit – H2O oraz nieba. Podczas nadmorskich spacerów
pomysły idą razem z nami; bywa, że nas przeganiają. Idealna byłaby praca nad
brzegiem oceanu: stół i krzesło w wodzie, fale uderzają o kolana, a strony
piszą się same.
Życie na łódce musi być podobnie ekstremalne do tego
spakowanego w jeden plecak – dla posiadacza dwustumetrowej rezydencji brzmi to
pewnie jak obłęd. Dla cierpiących na hydrofobię lub chorobę morską – największa
z możliwych kar. Dla tych, którzy w taki sposób żyją – wolność i spokój.
Morze to także siła, przemijanie, tęsknota i wspomnienie.
Jego żywioł jest metaforą naszej egzystencji, całej ludzkiej kondycji. Twórczą
inspiracją, symbolem i odwiecznym motywem: w muzyce, kinie, literaturze.
Kojarzy się z brakiem granic oraz żądzą poznania.
Egejskie równa się stan
umysłu – jest kulturą i stylem, nie tylko kolorową widokówką. To tolerancja
i otwartość na nieoswojone, przekonanie, że jest się we właściwym miejscu, które traktuje nas dobrze – daje słońce, zdrowe jedzenie, głaszcze i dopieszcza. Choć zimą
sadystycznie okłada deszczem i wiatrem, robi to dla naszego dobra. Żebyśmy za
kilka miesięcy docenili w pełni letni raj…
2 komentarze:
Pięknie napisane! A połączone z TYM widokiem pozwala mi mocno zrozumieć Twój przekaz. :) Ściskam!
Dziękuję! :)
Prześlij komentarz