wtorek, 14 stycznia 2014

Beykoz, czyli ryba i herbata


Jeszcze tam pojadę, nie ma się co spieszyć – myślisz sobie, leniwy człowieku, a tu siedem lat jak z bicza strzelił. Muzeum Archeologiczne nadal nieodwiedzone, szlaki na północ od Üsküdar nieprzetarte… To, że wielu lokalsów nie widziało nawet Bosforu, a jeszcze liczniejszej grupie obiboków nie chciało się przekroczyć murów pałacu Topkapı, stanowi marną wymówkę dla stambulczyka z wyboru. Trudno winić zimowe rozleniwienie – słoneczna, niemal wiosenna pogoda rozpuszcza mieszkańców i nastawionych na chłodniejsze powitanie turystów. Czas? Znajdzie się zawsze, a weekend przesunięty na poniedziałek tylko umila wycieczki. Bez deptania po piętach podróżuje się po Stambule dużo przyjemniej.



Beykoz. Ta zielona (jeszcze), pokaźnych rozmiarów dzielnica, leży na północnym wschodzie azjatyckiej części miasta; to tu Bosfor łączy się z Morzem Czarnym. Spacer z Paşabahçe (gdzie znajdowała się fabryka pięknych szklanych wyrobów tureckiej marki o tej samej nazwie) do Ortaçeşme chciałoby się uwieńczyć zasłużonym, pasującym do okoliczności posiłkiem. Nie wypada wyjechać z dzielnicy rybackich wiosek bez konsumpcji ryby! Po drodze setki kutrów, łodzi, małych rybnych knajpek, większych rybnych restauracji oraz… aile çay bahçesi. Rodzina (aile), herbata (çay) i ogród (bahçe) jakoś marnie się komponują z rybą. Spacer przedłuża się więc, bo o kombinację balık (ryba), İstanbul Boğazı (cieśnina Bosfor) i bira (piwo) w Beykozie „zor” (trudno), jak powiada sprzedawca sklepiku, w którym kupić można także piwo. Potwierdzają to zachwalający swoje rybne knajpy: „balık, kahve, cappucinooo…!”. „No… bez przesady” – myśli żołądek.



Za namową sklepikowego znawcy-sprzedawcy turystyczne nogi kierują się w stronę Anadolu Kavağı, małej rybackiej wioski położonej nad jedną z najwęższych części cieśniny. Pędzący wąskimi, malowniczymi dróżkami autobus miejski linii Kavacık-Anadolu Kavağı i jego wesoły kierowca-kamikadze dowożą bezpiecznie na miejsce. Turystyczny klimat wioski bije po oczach na dzień dobry: już na przystanku przedsiębiorczy taksówkarz zaprasza do swojego wozu, a parę metrów dalej… zaczyna się prawdziwa walka o klienta. Anadolu Kavağı bazuje na turystach i zawartości ich kieszeni, trudno więc dziwić się naganiaczom z prawie pustych o tej porze tygodnia (poniedziałek) i roku (mimo pogody jednak kalendarzowej zimy) knajp, którzy niemal biegną (!) za głodnym (inna opcja nie zostaje przewidziana) przyjezdnym, krzycząc słowo „ryba” we wszystkich językach świata.

Niekrzycząca i niebiegająca obsługa jednej z mniejszych restauracji zostaje nagrodzona obecnością ceniących sobie wolny wybór trzech polskich turystów, którzy po konsumpcji grillowanych kalmarów, małży, sałatki oraz piwa wiadomej marki udają się w ponad godzinną podróż powrotną promem. Bilet z Anadolu Kavağı do Eminönü: 15 lira (w obie strony: 25), wrażenia z podróży: bezcenne.