piątek, 13 lipca 2018

Sezonowy ogórek




Życie to nie wczasy

Człowiek jedzie na wakacje – wreszcie! Siedzi na tych wczasach, a w tyle jego opalonej coraz bardziej głowy kołacze się coraz częściej myśl – nie wracam! Ten sam człowiek pod koniec turnusu zwija oczywiście manatki, powtarzając sobie, że przecież by tak nie mógł, a zresztą: kto tak w ogóle żyje? Wraca więc do szarej pogody, kredytów, open space, pogoni i korków. Od których podobno nie wariuje. Bo tak mają wszyscy, inaczej przecież nie można, a co najmniej – nie wypada. Z całą stanowczością: nie powinno się. Życie to nie wczasy.

A gdyby tak żyć życiem, od którego nie potrzeba ustalonej prawnie, 21 dniowej ucieczki… –  myśli sobie, gdy szef/pogoda/korki dają się po jakimś czasie we znaki. Że nie musi odkładać i odliczać. Żyć myślą o piątku. Czuć jak zaciska się na szyi niewidzialny węzeł poniedziałkowego poranka.
Czy musi?


Tak zwane wakacje

Tobie to dobrze, cały czas na wczasach! Naprawdę? Nawet wtedy, gdy jestem w pracy? Ale ci fajnie, urlopu brać nie musisz! Fakt – z tego, co się orientuję, wakacje bierze się dobrowolnie, nikt człowieka siłą na plażę nie zaciągnie. Ty to masz szczęście! Najwyraźniej złapałam je kiedyś za rogiem stambulskiej ulicy. W czepku urodzona!

Nie musiałam wcale nauczyć się „dziwacznego” języka – tak różnego od znanych nam romańskich, w którym mało co wydaje się – przynajmniej na początku – mieć sens. Nie jechałam sama, w nieznane, do kraju, w którym nie znałam nikogo i nie budowałam przez lata sieci kontaktów, grona znajomych – dotarli do mnie sami, jak pielgrzymi do Mekki, kiedy ja siedziałam sobie na piedestale. Nie użerałam z biurokracją, nie rozpracowywałam obcych kodów kulturowych, nie zderzyłam z całą masą nieporozumień – zamiast tego spadła mi z nieba turecka gwiazdka.

Brzmi strasznie? Nie dla mnie, bo ja to wszystko lubię.


Życie to przygoda

Jeśli lubisz zimę, jazdę samochodem, strukturę korporacji – świetnie, pruj przez śnieg do pracy! Gdy codziennie narzekasz na zimno, korki i wszystko w firmie – nie pomoże dwutygodniowa ucieczka od życia, podobnie jak desperacka decyzja o wyjeździe z nastawieniem, że nie trzeba będzie się narobić.

Narobić się trzeba wszędzie: i w europejskim kraju zasnutym mgłą i na południu, pod symboliczną palemką, która stanowi nagrodę za ciężki dzień w pracy, kilka stron dobrego tekstu, dyplomatyczne rozwiązanie konfliktu. Dla kogoś, kto palemkę uważa za szczyt kiczu, nagrodą ona nie będzie.

Nie przepadam za górami. Uwielbiam wysokie szczyty w sąsiedztwie morza, ale nigdy nie czułam się dobrze otoczona wysokimi skalnymi formacjami – brakuje mi wtedy przestrzeni, powietrza. Kocham morze, ocean, wodę, wiatr, szum fal i cały ten bezkres, co nie znaczy, że nie mogę czasem odwiedzić gór. Przyjechać, zobaczyć, zachwycić się i wrócić. Tam, gdzie czuję się lepiej. Gdzie jestem bardziej „na wczasach” niż „za biurkiem w szarym boxie”.

* pojęcia typu wczasy, góry, morze, korporacja etc. są metaforyczne lub dosłowne, w zależności od osobistych preferencji Czytelników

1 komentarz:

Daniel Kornas pisze...

"Nie przepadam za górami. Uwielbiam wysokie szczyty w sąsiedztwie morza, ale nigdy nie czułam się dobrze otoczona wysokimi skalnymi formacjami – brakuje mi wtedy przestrzeni, powietrza."
No to idealne będą bieszczadzkie połoniny! Mało gdzie tyle przestrzeni wokół.