Życie to nie wczasy
Człowiek
jedzie na wakacje – wreszcie! Siedzi na tych wczasach, a w tyle jego opalonej
coraz bardziej głowy kołacze się coraz częściej myśl – nie wracam! Ten sam człowiek
pod koniec turnusu zwija oczywiście manatki, powtarzając sobie, że przecież by
tak nie mógł, a zresztą: kto tak w ogóle żyje? Wraca więc do szarej pogody, kredytów,
open space, pogoni i korków. Od których podobno nie wariuje. Bo tak mają
wszyscy, inaczej przecież nie można, a co najmniej – nie wypada. Z całą
stanowczością: nie powinno się. Życie to nie wczasy.
A
gdyby tak żyć życiem, od którego nie potrzeba ustalonej prawnie, 21 dniowej
ucieczki… – myśli sobie, gdy
szef/pogoda/korki dają się po jakimś czasie we znaki. Że nie musi odkładać i
odliczać. Żyć myślą o piątku. Czuć jak zaciska się na szyi niewidzialny węzeł
poniedziałkowego poranka.
Czy
musi?
Tak zwane wakacje
Tobie to dobrze, cały
czas na wczasach! Naprawdę? Nawet wtedy, gdy jestem
w pracy? Ale ci fajnie, urlopu brać nie
musisz! Fakt – z tego, co się orientuję, wakacje bierze się dobrowolnie,
nikt człowieka siłą na plażę nie zaciągnie. Ty
to masz szczęście! Najwyraźniej złapałam je kiedyś za rogiem stambulskiej
ulicy. W czepku urodzona!
Nie
musiałam wcale nauczyć się „dziwacznego” języka – tak różnego od znanych nam
romańskich, w którym mało co wydaje się – przynajmniej na początku – mieć sens.
Nie jechałam sama, w nieznane, do kraju, w którym nie znałam nikogo i nie
budowałam przez lata sieci kontaktów, grona znajomych – dotarli do mnie sami,
jak pielgrzymi do Mekki, kiedy ja siedziałam sobie na piedestale. Nie użerałam
z biurokracją, nie rozpracowywałam obcych kodów kulturowych, nie zderzyłam z
całą masą nieporozumień – zamiast tego spadła mi z nieba turecka gwiazdka.
Brzmi
strasznie? Nie dla mnie, bo ja to wszystko lubię.
Życie to przygoda
Jeśli
lubisz zimę, jazdę samochodem, strukturę korporacji – świetnie, pruj przez
śnieg do pracy! Gdy codziennie narzekasz na zimno, korki i wszystko w firmie –
nie pomoże dwutygodniowa ucieczka od życia, podobnie jak desperacka decyzja o
wyjeździe z nastawieniem, że nie trzeba będzie się narobić.
Narobić
się trzeba wszędzie: i w europejskim kraju zasnutym mgłą i na południu, pod symboliczną
palemką, która stanowi nagrodę za ciężki dzień w pracy, kilka stron dobrego
tekstu, dyplomatyczne rozwiązanie konfliktu. Dla kogoś, kto palemkę uważa za
szczyt kiczu, nagrodą ona nie będzie.
Nie
przepadam za górami. Uwielbiam wysokie szczyty w sąsiedztwie morza, ale nigdy
nie czułam się dobrze otoczona wysokimi skalnymi formacjami – brakuje mi wtedy
przestrzeni, powietrza. Kocham morze, ocean, wodę, wiatr, szum fal i cały ten
bezkres, co nie znaczy, że nie mogę czasem odwiedzić gór. Przyjechać, zobaczyć,
zachwycić się i wrócić. Tam, gdzie czuję się lepiej. Gdzie jestem bardziej „na
wczasach” niż „za biurkiem w szarym boxie”.
*
pojęcia typu wczasy, góry, morze, korporacja etc. są metaforyczne lub dosłowne,
w zależności od osobistych preferencji Czytelników
1 komentarz:
"Nie przepadam za górami. Uwielbiam wysokie szczyty w sąsiedztwie morza, ale nigdy nie czułam się dobrze otoczona wysokimi skalnymi formacjami – brakuje mi wtedy przestrzeni, powietrza."
No to idealne będą bieszczadzkie połoniny! Mało gdzie tyle przestrzeni wokół.
Prześlij komentarz