czwartek, 10 maja 2018

Plotki z dzielni



Wydawać by się mogło, że nie ma co ekscytować się herbatą, a tu proszę, niespodzianka. Dziewiąta rano, ludzie teoretycznie w pracy, a mieszkańcy Yeldeğirmeni powoli zaczynają zbierać się na śniadanie. Freelancerzy? Studenci? Bezrobotni? Rozleniwiony tłum owiany jest nutką tajemnicy. Przed południem trudno już o wolny stolik – trzeba by stać na czatach.

Matka współwłaściciela kawiarni to emerytowana pielęgniarka, która obecnie para się wróżbami z fusów kawy. Ma stałych klientów, między innymi lekarkę od lat bywającą u niej „po poradę” co najmniej raz w tygodniu. Na zmywaku pracuje Turkmen, emerytowany nauczyciel gry na gitarze. Brakowałoby tylko, żeby kelnerka była słynną malarką albo diwą operową. Może jest, nie pytałam.

*

Tak zwane sklepy vintage – na całe szczęście ceny vintage z europejskiej części miasta jeszcze tu nie dotarły: sukienko-tuniko-kombinezon znanego projektanta za 150 lira lub sukienka pochodzenia nieznanego za lir 20. Skarby niewiadomego pochodzenia (sztuczne kwiaty, młynek do kawy, rura odkurzacza) prezentowane przez sprzedawcę na rozklekotanym wozie na kółkach, na wprost zapadającego się pod własnym ciężarem budynku. Po okazyjnej cenie, na sprzedaż. Skarby i budynek.

Koty – nocni stróże samochodów, w ciągu dnia – hałaśliwi ogródkowi goście. Po ulicach biega czarny pies imieniem Arab; szczeka na obcych mężczyzn, którzy nie przypadli mu do gustu – z wiekiem jednak coraz bardziej tolerancyjny, drażnią go już chyba tylko motory. Wyglądający z kolei niewinnie rudy mały piesek nie lubi, gdy się go głaszcze.

*

Trzy galerie i trzy wernisaże w ciągu minionych dwóch weekendów. Piknik z okazji 1 maja organizowany przez najbardziej obleganą na dzielnicy knajpę – zbiórka o 8 rano, żeby ominąć najgorsze korki. Jazzowa wiosna i niedzielne uliczne koncerty.

Od zawsze tylko jeden lokal serwujący alkohol – mieszkańcy nie chcą przecież, by dzielnica zmieniła się w kolejną „barową”. Nie ma więc konkurencji, bar wygląda zatem jak… wygląda. Zimą, przy zasuniętym dachu, można ciąć powietrze. Bo dach ruchomy, a więc teoretycznie jesteśmy na „świeżym powietrzu”, a zatem w praktyce… zakaz palenia tytoniu tu nie obowiązuje.

I rzecz najdziwniejsza, a w sumie nie powinna przecież zaskakiwać. Często słychać na tutejszych ulicach język… polski.









Brak komentarzy: