niedziela, 8 stycznia 2017

Zimowy sen


Słońce i mały mróz, w ciągu dnia pewnie będzie już bardzo blisko zera, a pod wieczór śnieg zacznie topnieć. Z takim nastawieniem można iść w skórzanych, nieocieplanych butach, które po wielu godzinach spaceru Doliną Gołębi, Miłości i kilkoma innymi, zmienią się w zamrażarkę dla stóp.

Te położy się wieczorem na soba, czyli tradycyjnym tureckim grzejniku, na którym można też postawić kubek grzanego kapadockiego wina Turasan. W skalnym hotelu-jaskini będzie wyjątkowo ciepło, bo soba to nie byle co, wino nie byle jakie, do tego kot ankarski z długą, białą sierścią, wskoczy na nogi i ogrzeje kolana.        

Ale żeby na to wszystko zasłużyć, trzeba najpierw porządnie zmarznąć. Dziewiąta rano, marsz od razu po śniadaniu, żadnych turystów na trasie. Nawet szturmujący zimą Kapadocję Japończycy wolą spędzić miło czas nad turecką herbatą dolewaną hojnie przez pracowników lokalnych pensjonatów. Park krajobrazowy Göreme wyludniony – można wyobrazić sobie, że jesteśmy uciekinierami chowającymi się w skalnych labiryntach. Idealna sceneria na mroczny thriller w śnieżnej scenerii.

To jednak dopiero po zachodzie słońca – na razie ostry błękit nieba razi oczy, promienie odbijają się od czystej bieli. Nawet zwolennicy wakacji pod palmą muszą docenić bezdyskusyjne piękno księżycowej krainy leżącej w centralnej Anatolii. Bo ono właśnie wali po oczach, jak ten błękit. O, tak: 









3 komentarze:

Jo pisze...

Piękna ta Kapadocja w zimowej pierzynce :)

Ola pisze...

Ale tam cudnie zimą :) Szkoda, że nie mogę teraz tam być! :)

Agata Wielgołaska pisze...

ja bym chętnie zamieszkała w takiej jaskini ;)
można "przenieść" się tam na chwilę oglądając "Zimowy sen" (chwilę raczej dłuższą, bo film trwa trzy godziny ;)