W
grudniu i styczniu blogerki z Klubu Polki na Obczyźnie piszą codziennie o ciekawych kulinarnych zwyczajach w swoich
nowych ojczyznach. Było już o ciekawostkach tureckiej kuchni ogólnie, na blogu TUR-TUR, Mucha w Sieci
oraz Turcja okiem nieobiektywnym.
Dzisiejsze Tureckie Kazanie to perspektywa gastronomii stambulskiej, czyli
wystawionego na ulicę stołka, bo – jak wiadomo – to na nim często żywi się
miasto :)
Stambuł
to gastronomiczny zawrót głowy, turecka kuchnia w pigułce. Długa i smaczna
wyliczanka dla spragnionych kulinarnych doznań, misz masz smaków i zapachów
potraw z siedmiu regionów kraju. Uczta o każdej porze dnia i na każdą kieszeń –
szczególnie, jeśli uczta to uliczna...
Od świtu do zmierzchu
W
tygodniu: śniadanie w biegu lub w pracy, kupione na szybko w piekarni obok
biura – nie croissanty, lecz simit, açma i poğaça, czyli mączna trójca święta. Turecki obwarzanek (simit) przez lata ewoluował – bywa
cienki i grubszy, mniej lub bardziej słony, z sezamem, z mąki razowej, pestkami
słonecznika, nawet dyni. Açma,
pulchniejsza, miękka siostra simita, występuje w wersji sade
(samo ciasto) lub zeytinli, czyli z
pastą z czarnych oliwek. Gdy potrzeba rano więcej energii – także na słodko, z czekoladą. Poğaça to bułka z nadzieniem – te kupione od ulicznych sprzedawców
są mocno nasiąknięte tłuszczem, dobijają też kalorycznością nadzienia: kaşarlı lub peynirli (z żółtym lub białym serem), patatesli (ziemniaczane), kıymalı
(mielone mięso). Śniadanie takie je się w biurze, do którego dociera się za późno
(bo korki) – obowiązkowa herbata (bo trzeba) i kuchenne plotki (bo wypada).
Praca wre od godziny 10 – a już za dwie kolejne czeka nas… lunch.
W
weekendy śniadaniowa ceremonia ma się zupełnie inaczej. Menemen – lokalna wersja jajecznicy z posiekanymi drobno
pomidorami, ostrą zieloną papryką i przyprawami. Chrupkie pieczywo, kilka
rodzajów oliwek, półmisek serów z twardym, słonym eski kaşar z miasta Kars oraz peynirem,
czyli klasycznym, miękkim białym serem. Pomidory, ogórki i smażony sucuk – czosnkowa kiełbasa, bez której
nie obędzie się turecka śniadaniowa uczta. Na deser najsłodsze na świecie dżemy
i przepyszny, serwowany w plastrach miód i kaymak.
Wielkie śniadania z hektolitrami mocnej herbaty: w domu, z rodziną, lub na
zewnątrz – z lansującym się tłumem. Lokalizacja? Tam, gdzie najwięcej
zaparkowanych samochodów, najlepiej nad Bosforem, z zastawionym pasem jezdni, gdzie
zrezygnowani kierowcy nie trąbią już nawet, bo wiedzą, że o tej porze dnia w
niedzielę trzeba będzie swoje odstać. Do wybranych ulicznych stambulskich
„śniadaniarni” ściąga bowiem pół miasta, a że miasto jest niemałe... w korku należy pomęczyć się pół
godziny, kolejne pół w kolejce do stolika… Rytuał musi być. Śniadanie Króli pod gołym niebem też – odpowiednie tło dla niedzielnej fotografii okolicznościowej to wręcz towarzyski obowiązek.
Od zmierzchu do świtu
Uliczne
menu ulega w ciągu dnia stopniowej transformacji: dawno już zniknęły
śniadaniowe bułki, i tak jak małe knajpki z domowym jedzeniem wydały ostatnie
porcje w późnych godzinach popołudniowych, tak zmieniło się jedzenie serwowane
przez ulicznych sprzedawców. Teraz chętniej zje się posypany porządnie pieprzem
tłusty ryż z kurczakiem i ciecierzycą – często polewany zresztą ketchupem (!)
oraz majonezem (!!). Prażone kasztany to przekąska zimowa, grillowana kukurydza
– raczej letnia. Balık ekmek, czyli
słynną kanapkę z rybą, można już spotkać w cienkim, posypanym przyprawami lavaşu zamiast puszystego chleba – chyba w myśl zasady: mniej
węglowodanów – więcej zdrowia. Ociekających lukrem słodyczy przybywa za to pod
wieczór. Zresztą, coraz więcej na Alei İstiklal turystów z krajów arabskich, a
co za tym idzie – sklepów z baklawą. Choć bary nie znikają – na całe szczęście
sprzedawców midye dolma (małż
faszerowanych ryżem i przyprawami, na które nabiera się ochoty po piwie).
Po
piwach kilku idzie się na tureckie flaki, czyli işkembe çorbası. Zupa z krowich żołądków, polana octem winnym z
czosnkiem, z dodatkiem żółtka z sokiem z cytryny jest podobno lekiem na każde
kacowe zło – także to wywołane przedawkowaniem tureckiej anyżówki, rakı. A nawet – i na to brak już słów –
popicie rakı piwem na koniec długiego wieczoru, bo ten zwyczaj chyba bezdyskusyjnie uznać można za… dziwny.
Nie ma wątpliwości, że taka barwna dekoracja zachęca do konsumpcji |
Czego nie można powiedzieć o obwarzankach w popiele... |
...albo maślanym króliku, który nie wiadomo, czy straszy, czy zachęca do zjedzenia kumpira, czyli pieczonego ziemniaka z nadzieniem... |
Może smutna panda ma więcej szczęścia w gastronomicznym marketingu bezpośrednim? |
Pikniki w parkach, na skwerach, czy nawet przyulicznych skrawkach zieleni, w oparach samochodowych spalin. Tu: piękny park Emirgan i nieodłączny element tureckiego posiedzenia na kocu: herbata... |
...która najlepiej smakuje na stambulskim promie... |
...albo w gronie przyjaciół... |
...którzy sprowadzą na złą drogę herbatoholizmu (çay – herbata, çaykolik – herbatoholik) |
Posty
wszystkich blogerek są dostępne pod linkiem zimowego projektu Klubu Polek: DZIWNE ZWYCZAJE KULINARNE
Naprawdę ciekawe, polecam!