Stambuł
to topograficzny bajzel w osobliwym stylu. Rzadko kto posługuje się tu nazwami
ulic, niektóre z nich nie są zresztą oznakowane. Numeracja budynków jest często
podwójna, choć zdarza się, że… nie ma jej wcale. Mało kto pamięta kod pocztowy
swojej dzielnicy, a opisując drogę stosuje się metodę nakierowywania i szeregu
znaków rozpoznawczych: tu sklep, tam bank, po przekątnej do stacji metra, a
potem w prawo… Miejska gra w podchody dla harcerskich dusz.
Stambuł
to specyficzny bajzel uliczny. Chodnik splata się z jezdnią w drogowym
tańcu-improwizacji. Zielone – patrz uważnie, to zmyłka; skręcający z piskiem
opon samochód postanawia właśnie zaparkować na przejściu dla pieszych, u twych
stóp. Czerwone – gromada pieszych przechodzi na drugą stronę ulicy mimo zakazu,
w tempie objedzonych zombie w stanie półsnu. W obowiązkowym akompaniamencie
chóru klaksonów.
Stambuł
to wreszcie uliczny bajzel ludzkich interakcji, zwykle przypadkowych. Tych
mniej przyjemnych (wachlarz niechcianych kontaktów: od potknięć, przez
szturchnięcia po różnego rodzaju zderzenia) oraz będących miłym zaskoczeniem spotkań
ze znajomymi. Samotny spacer zatłoczoną aleją rekomendowany bardzo szybkim
tempem i mocnymi pchnięciami łokci, bez odwracania głowy na nawoływania
kelnerów.
3 komentarze:
Ooo, bardzo podoba mi się ten nieokiełznany i nieuczesany stambulski bajzel. Mimo, że byłam tylko zuchem, harcerzem nie zdołałam zostać, to gra miejska z elementami zaskoczenia bardzo mi się podoba. Jednym słowem... chcę do Stambułu!!!
I jak tu nie kochać takiego bajzlu i wachlarza niechcianych kontaktów. Muszę tam kiedyś pojechać
nie ma większego i lepszego bajzlu (no, może Szanghaj albo Delhi ;) )
Prześlij komentarz