poniedziałek, 19 września 2016

Stambulski chaos (nie)oswojony


Stambuł to topograficzny bajzel w osobliwym stylu. Rzadko kto posługuje się tu nazwami ulic, niektóre z nich nie są zresztą oznakowane. Numeracja budynków jest często podwójna, choć zdarza się, że… nie ma jej wcale. Mało kto pamięta kod pocztowy swojej dzielnicy, a opisując drogę stosuje się metodę nakierowywania i szeregu znaków rozpoznawczych: tu sklep, tam bank, po przekątnej do stacji metra, a potem w prawo… Miejska gra w podchody dla harcerskich dusz.

Stambuł to specyficzny bajzel uliczny. Chodnik splata się z jezdnią w drogowym tańcu-improwizacji. Zielone – patrz uważnie, to zmyłka; skręcający z piskiem opon samochód postanawia właśnie zaparkować na przejściu dla pieszych, u twych stóp. Czerwone – gromada pieszych przechodzi na drugą stronę ulicy mimo zakazu, w tempie objedzonych zombie w stanie półsnu. W obowiązkowym akompaniamencie chóru klaksonów.

Stambuł to wreszcie uliczny bajzel ludzkich interakcji, zwykle przypadkowych. Tych mniej przyjemnych (wachlarz niechcianych kontaktów: od potknięć, przez szturchnięcia po różnego rodzaju zderzenia) oraz będących miłym zaskoczeniem spotkań ze znajomymi. Samotny spacer zatłoczoną aleją rekomendowany bardzo szybkim tempem i mocnymi pchnięciami łokci, bez odwracania głowy na nawoływania kelnerów.

3 komentarze:

Dorota pisze...

Ooo, bardzo podoba mi się ten nieokiełznany i nieuczesany stambulski bajzel. Mimo, że byłam tylko zuchem, harcerzem nie zdołałam zostać, to gra miejska z elementami zaskoczenia bardzo mi się podoba. Jednym słowem... chcę do Stambułu!!!

Dee pisze...

I jak tu nie kochać takiego bajzlu i wachlarza niechcianych kontaktów. Muszę tam kiedyś pojechać

Agata Wielgołaska pisze...

nie ma większego i lepszego bajzlu (no, może Szanghaj albo Delhi ;) )