I.
Sobotnie popołudnie. Jesiennie,
pochmurno. Parasolka w torebce (awaryjnie). Conversy na nogach (odważnie). COŚ wisi
w powietrzu.
Najprawdopodobniej mega
ulewa.
Spacer po galeriach Tophane
i Karaköy. Totalna transformacja tej okolicy cały czas szokuje. Wydawać by się
mogło, że ilość barów i kawiarni, które pojawiły się w ciągu ostatnich paru lat,
powinna wystarczyć weekendowemu tłumowi stambulskich hipsterów. Nic z tego –
zawsze brakuje miejsc. Pojawiają się więc nowe lokale, w których… za chwilę nie
ma już gdzie usiąść. Nic straconego – można wtedy wpaść do jednej z małych,
prywatnych galerii, ukrytych w
plątaninie wąskich uliczek. Zgubić się trudno, wszystkie drogi prowadzą do Bosforu.
Spacer na przystań
promów. Kilkunastoosobowa grupa kobiet w czadorach. Pozują na tle pałacu Topkapı.
Arabia Saudyjska? Pewnie turystki. Turczynki? Jeśli tak, to jak na Stambuł
widok bardzo niecodzienny. Podchodzą bliżej… a jednak turecki. „No dziewczyny,
zbieramy się!” – śmiech tej z aparatem.
Przeprawa na drugą
stronę Bosforu. Para studentów wyjmuje gitary – promowy klasyk. Niestety, w repertuarze
pojawia się nieśmiertelny i zamęczany w Turcji do znudzenia utwór o komendancie
Che. Dobrze, że widać już drugi brzeg.
II.
Ulica Barowa sprzed lat
pięciu i Ulica Barowa Anno Domini 2014 to dwa różne miejsca. Dziś przypomina raczej
Zakorkowaną Barową Aleję. Już o 18 trudno znaleźć wolny stolik. Mimo deszczu,
który nie zniechęca barowych ciem.
Nagłe oberwanie chmury:
przepiękny widok. Dla tych, co stoją lub siedzą pod dachem. Biegnący w deszczu
nie podzielają entuzjazmu. Ulewa jak w tropikach. Stambulska pora monsunowa
rozpoczęła się na dobre? Zapowiadają pochmurny tydzień… No tak, w końcu to zima.
No tak, należało się spodziewać. Czas wyjąć z szafy kalosze. Najlepiej ocieplane.
Niedzielny poranek.
Błękit nieba. Dwadzieścia pięć stopni w słońcu. Nawet najbardziej
przewrażliwione tureckie mamy pozwalają dzieciom biegać po parku bez kurtek. Spóźnione
pastırma yazı (Indian summer, złota
polska jesień, babie lato). Nieprzewidywany zwrot akcji, czyli słoneczna wiosna
w środku ponurej zimy. Prezent na Mikołajki.
1 komentarz:
Zazdroszczę tych 25 stopni :)
Prześlij komentarz