Londyńczycy mówią – jeśli zmęczył cię
Londyn, zmęczyło cię życie. A Stambuł?
Miasto, które nie może się nażreć:
wchłania nowych ludzi, nowe budynki, nowe pomysły – przeżuwa i mieli mimo tego,
że za chwilę pęknie. Ma się jednak w tym swoim napompowaniu całkiem nieźle –
redefiniuje granice i tożsamość, zamiast dopasować się do wyznaczonych przez
kartografa szlaków, przyjętych powszechnie norm, akceptowanych konturów
rzeczywistości. Tworzy bezczelnie własny świat – zagmatwany i pozornie
nieracjonalny, ciekawy przez swoje nienasycenie.
Stambuł nakarmi tych, którzy nie
umieją usiedzieć w jednym miejscu, bo w swej wielowątkowej jednostkowości jest
wieloma miejscami równocześnie. Można znaleźć w nim korki, tłumy i sąsiadkę z
trzeciego piętra trzepiącą dywan nad naszym balkonem. Można też: Bosfor,
historię, inspirację. Wszystko zależy od tego, czym chcemy się karmić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz