Jeżeli porcelana to wyłącznie taka
Której nie żal pod butem tragarza
lub gąsienicą czołgu,
Jeżeli fotel, to niezbyt wygodny,
tak aby
Nie było przykro podnieść się i
odejść;
Jeżeli odzież, to tyle, ile można
unieść w walizce,
Jeżeli książki, to te, które można
unieść w pamięci,
Jeżeli plany, to takie, by można o
nich zapomnieć
gdy nadejdzie czas następnej
przeprowadzki
na inna ulicę, kontynent, etap
dziejowy
lub świat
(…)
Stanisław Barańczak
Ja
i On rozstaniemy się w przyszłym roku. Na jakiś czas, może na stałe. Na
początek zrobimy sobie tak zwaną przerwę. Pożyjemy w separacji, zobaczymy. Nie
chcę zrywać z nim na zawsze – próbowałam, nie wyszło. Czasem drastyczne
rozwiązania są konieczne, czasem wprost przeciwnie – zaczyna się zabawa z
bumerangiem: im mocniej rzucisz, tym szybciej do ciebie wraca. Dlatego może najpierw
separacja zamiast rozwodu.
Zanim tu przejechałam, kojarzył mi
się z turystycznymi klasykami, meczetami, cieśniną Bosfor
i jedynym miastem położonym na dwóch kontynentach. Teraz raczej z tłumami, zaakceptowanym chaosem, choć nadal przede
wszystkim z wodą. Do skojarzeń dołączyły promy i latające wokół mewy. Oraz
koty.
(znów
klisze, co zrobić)
Sobotni stambulski wieczór spędzam
w domu, bo mój tygodniowy plan zajęć wywrócony jest do góry nogami. W weekendy
pracuję najwięcej, wolne mam piątki i większość poranków w tygodniu. Nie
narzekam – najbardziej na świecie nienawidzę wstawania z budzikiem. Drugą
rzeczą na liście znienawidzonych byłaby pewnie gorączka sobotniej nocy na
Taksimie, kiedy zjeżdża się tu pół miasta. Ponieważ mieszkam i pracuję w samym
centrum tego wariatkowa, na spotkania ze znajomymi najchętniej wybieram
poniedziałki lub wtorki (chyba że piątki, kiedy odbywa się większość wernisaży:
zjeżdża się ukochana Polonia z azjatyckiej części miasta, jest okazja do
nadrobienia plotek przy lampce/lampkach darmowego wina. no i oczywiście… sztuka
jest). Sobotni wieczór to książka, muzyka, laptop i kawa (po niej lepiej mi się
śpi).
Samotnych niedzielnych popołudni
nie mam, zwykle umawiam się po pracy na późny lunch/wczesną kolację ze znajomą,
która ma do opowiedzenia tyle historii, że kiedyś po prostu bezczelnie je
spiszę. Potem wydam jako zbiór opowiadań własnego autorstwa, licząc, że nie
znająca polskiego koleżanka się nie zorientuje. Świetny plan.
Kiedy widzę się tu za dziesięć lat…
Nie widzę się tu za dziesięć lat. Ale nie widziałam się tu dziesięć lat temu, a
jestem tu już rok dziewiąty (ósmy, jeśli liczyć przerwę)…
Nigdy nie przyzwyczaję się do
braku dyscypliny, marnotrawstwa czasu i snucia „planów” w które sami
„planujący” nie wierzą.
Wyjadę stąd, jeśli… Stambuł
da mi bardzo wyraźnie do zrozumienia, że mamy siebie dość.
A jeśli wyjadę, brakować mi będzie…
miejsca,
w którym od początku czułam się jak w domu.
Dzisiejszy smętny wpis jest
zapowiedzią melancholijnego projektu Stambulczycy, w ramach którego poprosiłam
mieszkających tu Polaków o dokończenie (anonimowo, więc pewnie szczerze)
powyższych zdań. O stambulczykach i tych, którzy stąd uciekli… już wkrótce.
4 komentarze:
Moja dekada w Stambule dopiero się zacznie... zobaczymy, jak to będzie.
hoş geldiniz. mam nadzieję, że jedynym nieciekawym doświadczeniem będzie to związane z "ikametem"... (przeczytałam ;) )
pozdrawiam
Kryzys małżeński ze Stambułem?
Może najzdrowiej jest zmieniać miejsce do życia? Jeśli to możliwe. Zwłaszcza, że sama Turcja jako państwo jest chyba coraz trudniejsza, mniej pewna.
Ale wiesz, gdybym miała odpowiedzieć na pytania, które zadasz Stambulczykom, i zadałaś sobie, ale w odniesieniu do mojego własnego kraju, byłby to raczej smutaśny komentarz. Do zwyczajów, obyczajowości, mentalności, obowiązujących nagle trendów i postaw. Tu, gdzie się wychowałam są też rzeczy, do których nigdy się nie przyzwyczaję.
Anna
"może najzdrowiej jest zmieniać miejsce do życia" - i tą myślą zacznijmy nowy rok :)
pozdrawiam serdecznie!
Prześlij komentarz