Kebab
Wreszcie koniec lekcji. Szybkie odliczanie
4 lir i marsz w kierunku jedynego słusznego baru z kurczakowym kebabem.
Gorący, posypany cynamonem lavaş, czosnkowy sos, kiszony ogórek. No
i drób.
– Dajcie spokój, to na pewno nie
kurczak! W takiej cenie?!
Tureccy znajomi nie dają się przekonać
do syryjskiego baru. Bo za tanio, bo za blisko Tarlabaşı. „Na pewno jedzą tam
transwestyci”.
Szkoła
Śliczna, sympatyczna dziewczyna z
blond lokami do pasa przedstawia się bezbłędnym angielskim z jeszcze bardziej bezbłędnym
amerykańskim akcentem.
– Zaczęłam mówić studentom, że
jestem ze Stanów, bo kiedy słyszeli prawdę… niedowierzanie, dziwne miny, a
czasem wręcz podważanie mojego autorytetu.
Pierwsza fala uchodźców, w
Stambule od kilku lat. Mama, tata, siostry. Radzą sobie nieźle, choć znajoma
pracuje oczywiście na czarno. O pensję pytać nie wypada.
Dobrze, że nie musi wynajmować
mieszkania sama – rodzina trzyma się razem.
Targ
– Nie sprzedajemy takiej
mieszanki, ale ja Wam przyniosę prywatną, z zaplecza.
Chłopak wraca z workiem
aromatycznych przypraw.
– Proszę, częstujcie się, to
prezent.
Po kilkuminutowej wymianie mało
istotnych zdań pada niewygodne pytanie; na szczęście nie zapada po nim niewygodna
cisza.
– Cieszę się, że w ogóle mam
pracę. Nielegalną, wiadomo. Ale co mi da świetny angielski, jeśli nie znam tureckiego… Tutaj czuję się potrzebny, jako jedyny dogadam się tak
dobrze z turystami.
Bar
Posypany oregano börek w sosie czosnkowym – zapowiedziana
przystawka okazuje się solidną obiadową porcją dla dwóch osób. Zapłacić oczywiście
nie wolno.
– To po znajomości – mruga okiem
były student uniwersytetu w Aleppo. – Zawsze lubiłem gotować, teraz po prostu
robię to częściej, do tego trochę mi za to płacą – odpowiada w biegu i wraca do
kuchni.
Urząd do Spraw Cudzoziemców
Kolejka-gigant. Pół godziny stania
przed wejściowymi drzwiami sympatycznie wyglądającego budynku.
Kolejne pół do informacji.
Potem – w zależności od powagi sprawy.
I szczęścia. Oraz twardych łokci.
– Proszę się nie pchać, w jednej
linii proszę, przecież wszyscy zdążą!
– Ale ja jestem już trzeci raz w
tym tygodniu…
– Proszę się nie pchać, i tak nie
ma jeszcze tonera, będzie po przerwie obiadowej!
Po trzech godzinach i kolejnych
obietnicach bez pokrycia dziewczyna w zaawansowanej ciąży (Belgrad, w Stambule
od roku) zaczyna krzyczeć, że zaraz urodzi. A nie powinna, bo jutro rano ma
lot. A wizytę w szpitalu dopiero pojutrze.
Potrzebny jej tylko papierek i
pieczątka upoważniające do opuszczenia kraju na 15 dni (nowy system nie nadąża
z wystawianiem pozwoleń na pobyt dla cudzoziemców, stąd nerwy i kolejki).
Emocjonalny szantaż ciężarnej
sprawia, że toner zjawia się jak za dotknięciem magicznej różdżki.
Ma szczęście, w jej przypadku stempelek to czysta
formalność. Syryjczycy poczekają w kolejkach trochę dłużej.
No i formalności będą innego
kalibru.
Artykuły zaprzyjaźnionych
blogerek na temat sytuacji syryjskich uchodźców – fakty, statystki, liczby:
na blogu TUR-TUR
na blogu Inna Turcja
6 komentarzy:
Zazdroszczę ci trochę tego Stambułu,byłam tam pare razy i było cudownie :)
nadal jest cudownie... ale tak z połowę ludzi to bym z tego miasta wyrzuciła, 10 milionów by wystarczyło ;)
to mniejsza polowe
tak mniej więcej połowę miałam na myśli:)
poza tym jestem fanką spiskowej teorii wg której może tu być nawet 20 milionów (łącznie z turystami, migrantami, przebywającymi czasowo eskpatami) a zliczyć tego nikt nie zliczy;)
może czas na mniej ekscytujące miasto...
Kiedys marzylas o Nowym Yorku- ale nie sadze,by NY byl mniej ekscytujacy;-) choc podejrzewam,ze twoj blog opowiadajcy o zyciu tam,bylby niebywale ekscytujacy!
Pozdrawiam ze Szkocji!
a kto mnie pozdrawia ze Szkocji? :)
pozdrawiam ze Stambułu!
Prześlij komentarz