Zakochać się w Stambule oznacza zadurzyć się na oślep, bez opamiętania.
Bez racjonalnych przemyśleń, wahań, kalkulacji. Bez instynktu samozachowawczego.
Na zabój.
Miłość do Stambułu jest z definicji bezinteresowna.
Od Miasta Miast nikt nie oczekuje przecież wzajemności.
Stambuł można tylko beznadziejnie wielbić i kochać. Podziwiać i szanować.
Mimo złośliwości, szykan, niewdzięczności. Zmiennych nastrojów i zmiennej pogody.
Zakochać się w Stambule oznacza daleko idące kompromisy.
Jednostronną wierność i lojalność. Gotowość na ciągłe zmiany, niepewność, niestałość.
Jeśli spadek sił witalnych, to dół głęboki jak dno Bosforu.
Jeśli euforia – skok energii aż po wieżę Galata.
Stambulskie uzależnienie nie pozwala wytchnąć poza granicami miasta, zapomnieć, zostawić w świętym tureckim spokoju.
Kapryśny Stambuł nie potrafi okazywać uczuć.
Wydaje się, że zwodzi z premedytacją. Kusi i odrzuca. Uwodzi, odpycha. Daje nadzieję, by potem z sadystyczną satysfakcją ją odebrać.
A jego szyderczy śmiech niesie się echem po Bosforze…
3 komentarze:
Pieknie napisane.
Fascynujący opis -takim mi się jawi Istanbuł:)
Zostaję,czytam i jestem zachwycona:)
Merhaba :) Blogunu çok beğeniyorum :P
Przypadkiem trafiłem na bloga i widzę że będę miał co poczytać. Ja też jestem zakochany w Stambule, miłość ta jest szalona lecz niespełniona. Eh İstambul, sevgili şehrim! :P
Prześlij komentarz