Taksim
Czy może być coś przyjemniejszego od powrotu do miasta, które wita nas wiosną?
Skoczyłam właśnie do ‘bakkala’ [pobliskiego sklepikarza] w letnich spodenkach, średnio grubej bluzie i wiosennych bucikach [po wodę, kawę i mleko].
Nie przewiało mnie.
Nie przemokłam.
Nie przemarzłam.
[to chyba z jakiejś reklamy… ależ mi się wryło w pamięć! brr…]
Anomalia pogodowa?
Pamiętam swój przyjazd do Stambułu pod koniec stycznia, dokładnie rok temu.
Włóczyłam się po Istıklalu w cienkiej koszuli, szorując po ulicy płaszczem trzymanym w ręku. I piłam sok ze świeżo wyciskanych pomarańczy [co mi szybko weszło w nawyk – jak również parę innych, mniej zdrowych zwyczajów].
Wszyscy i tak straszyli śniegiem.
Spadł tylko po azjatyckiej stronie i utrzymał się może dzień.
Po kilku tygodniach zaczęło co prawda lać i wiać [o bosforskim wiaterku można by długo – nie lubią go na pewno zatoki, a przynajmniej nie moje].
Z polską zimą miało to wspólnego jednak niewiele.
I właśnie śnieg ze stycznia 2007 roku, który spadł w Polsce na dwa dni przed moim wyjazdem do Turcji [z przyjemnością odgarniałam obfite zwały szufelką, wiedząc, że to ostateczne pożegnanie] był ostatnim przeze mnie widzianym. I doświadczanym.
No, prawie.
Nie liczę tego stambulskiego sprzed około trzech tygodni, bo był już prawie roztopiony, kiedy wyszłam z pracy. Nie liczę też tego, który spadł następnego dnia i zniknął po 24 godzinach. Leżałam w domu przykryta kołdrą, a okna zasłoniłam szczelnie zasłonami [swoją drogą, białymi].
W Polsce witały mnie ostatnio suche chodniki i słoneczko, tutaj podobnie – z tym, że również nieco wyższa temperatura.
Dziś 11 stopni.
W Erzurum było za to –10. A w Antalyi +17.
Fasssscynujące.
Z tej radości aż włączę sobie Tarkana.
2 komentarze:
Ah jak pięknie. Nic tylko pozazdrościć :) Fajna, optymistyczna notka. I ten Tarkan! Miodzio! ;)))
nowa płyta.
szacunek dla mistrza tureckiego popu:)
Prześlij komentarz