niedziela, 14 lipca 2019

Historie zmyślone i półprawdziwe



Zanim przeprowadziłam się do wioski rybackiej (proszę pamiętać, że porównuję moją nową miejscowość ze Stambułem) poszłam do kina na Dziką Gruszę Nuri Bilge Ceylana.
Jego filmy działają na mnie jak hipnoza – trzy godziny mijają niczym kwadrans. Nie przeszkadzają mi długie ujęcia-obrazy, niekończące się rozmowy. Przeciwnie – wszystko to, co z pozoru mało spektakularne, przyciąga jak magnes: przenoszę się do wykreowanego świata i przechodzę przemianę w widza-marionetkę. Reżyser mnie kupił, może teraz sterować mną dowolnie.

Tym razem hipnoza ustąpiła początkowo miejsca zaskoczeniu – prawie podskoczyłam na siedzeniu, bo oto główny bohater filmu okazuje się być aspirującym pisarzem z Çanakkale. Serio?
Nie oglądam kinowych zapowiedzi i zwykle skutecznie udaje mi się unikać spoilerów, dlatego zdziwienie i rozbawienie były autentyczne. Piękna symbolika na tydzień przed przeprowadzką, przypadek godny najlepszej fikcji!

Wyszłam ze świata filmu w objęcia realnego i pomyślałam, że lubię te swoje zbiegi okoliczności. Jest ich tyle, że powinny już dawno przeistoczyć się w coś bardziej namacalnego (najlepiej drukiem!).

Na przykład historia z wczoraj. Spacerując nadmorską promenadą zagadałam trzech turystów, którzy bezskutecznie próbowali porozumieć się z trójką młodych dziewczyn. Po krótkiej wymianie zdań okazali się misjonarzami i zaczęli modlić się za moje zdrowie – nad cieśniną Dardanele, o zachodzie słońca. Ładnie? No to dalej.

Lista historii stambulskich nie miałaby końca: kolacje w restauracji loży masońskiej, wakacje 2013 w oparach gazu i pod ostrzałem armatek wodnych, zamachy terrorystyczne, zamach stanu, lekcje angielskiego ze znanym tureckim psychiatrą...

Albo sąsiad-rasista z Londynu: Jamajczyk, alkoholik, palący codziennie trawę (bynajmniej nie działała na niego relaksująco!) schizofrenik, który... ale o tym kiedy indziej.

Mam nadzieję, że pierwszy zbiór opowiadań (za półtora miesiąca w druku!) zmotywuje mnie do regularnej spowiedzi na papierze i skutecznej transformacji realnego w fikcję. W końcu fajnie byłoby kiedyś, najlepiej wkrótce, na pytanie: co robisz? Odpowiedzieć: a nic, tak sobie siedzę i piszę.




Brak komentarzy: