środa, 24 września 2014

Polak zagranico


Para Polaków w samolocie.
On: Co można robić w takim Stambule?
Ona: No, można meczety oglądać...
On: Eee tam, trzeba by gdzieś pojechać. Na przykład do tej polskiej wsi...

Uspokajam zaniepokojonych nadmiarem czasu wolnego: w Stambule można robić to, co w każdym dużym mieście. Na przykład:
- pójść do baru: na drogie tureckie piwo, które nie powala na kolana – niekoniecznie. Raczej na kilka szklanek dobrze zmrożonej tureckiej anyżówki, czyli rakı. Bez uprzedzeń, za to z dużą ilością zimnych i gorących przystawek;
- pójść do galerii: jest ich całe zatrzęsienie, na obu kontynentach, głównie w części europejskiej. Po wakacyjnej przerwie wręcz prześcigają się w wystawach – tylko w tym tygodniu co najmniej dziesięć wernisaży, w tym trzydniowy Artinternational w Złotym Rogu (Haliç). Będzie na czym zawiesić artystyczne oko;
- pójść na koncert: jazzowy – wybieram się na dwa bezpłatne oraz jeden (symbolicznie) płatny: ten ostatni polskiego Mikrokolektywu, dziś w Muzeum Pera;

Można też doświadczyć niezapomnianych, unikatowych stambulskich wrażeń, chociażby:
- pójść na długi spacer: z Bebek do Beşiktaş (podziwiając Bosfor) lub z Moda do Bostancı (wdychając jod Morza Marmara);
- wybrać się w prawie dwugodzinny rejs po Bosforze (najlepiej wedrzeć nielegalnie na tureckie wesele: tańce na bujającej łajbie z szampanem w dłoni i wypowiadanie życzeń pod każdym z mijanych mostów – wrażenia bezcenne);
- zjeść prawdziwego kebaba z baraniną, bez dziwnych surówek i majonezów.

Meczety oczywiście też polecam. Szczególnie ten na Ortaköy. I Suleymaniye (Meczet Sulejmana). Błękitny jest przereklamowany.

Tylko schabowych brak... Może w polskiej wsi mają - nie wiem, nie szukałam.


1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Tęsknię za Turcją. Myślę, że zachorowałam na Turcję 4 lata temu i już mi nie minie. Zrobiłam sobie przerwę w tym roku, ale w następnym mam nadzieję, że znów tam będę. Czytając Twojego bloga i jeszcze innego(tur-tur :) wracam tam...