Zaprzyjaznilam sie z wasatym taksowkarzem Ahmetem.
Na wstepie wrogo nastawiona (mialam kiepski dzien) zaczelam odpowiadac na standardowe pytania (skad jestem, co robie w Stambule, dlaczego mieszkam w Gaziosman Pasa?!)
Taksowkarz okazal sie zatroskany i litosciwy (licznik pokazal 15 lira, a uzbieralam tylko 13,5 - Ahmetowi nie chcialo sie rozmieniec mojej 50-tki).
Dal mi swoj numer telefonu - "na wszelki wypadek" - podkreslajac, ze o moj numer nie pyta ("jesli bedziesz miec kiedys problem - zadzwon - przyjade natychmiast i sie rozprawie").
Wczesniej, w czasie jazdy, nieopatrznie zapytalam o kawiarnie Pierre Lotti (jeden z podpunktow na liscie "Co musze zobaczyc w Stambule" kazdego szanujacego sie turysty). Ahmet szybko podchwycil temat i zaproponowal herbatke (skrecajac w prawo, w kierunku kawiarni). Zamachalam jednak gwaltownie rekami i odbilismy ponownie w lewo.
Amhet doradzil rowniez, zebym nie wychodzila za maz za Turka ("mimo, ze bedziesz miec wiele propozycji matrymonialnych"), bo "za wiele jest roznic".
"No, chyba ze jakis ciekawy typ po uniwersytecie sie trafi".
No tak.
"No, chyba ze jakis ciekawy typ po uniwersytecie sie trafi".
No tak.