czwartek, 11 listopada 2021

Magia pod kontrolą


W tak zwanym normalnym życiu magia podobno nie istnieje. Zostaje tam, gdzie narodziła się i najpewniej zaginęła, jeśli do końca nie umarła: w królestwie dzieciństwa. Starzy znajomi z krainy orientu: latający po świecie Sindbad i rozmawiający z dżinem Aladyn, nie goszczą zwykle w dorosłych domach – chyba, że tych położonych na trochę dalszym od naszego wschodzie. Domach, których podłogi wyściełają na przykład… tureckie dywany.

Dawno, choć nie tak dawno temu, w pewnej anonimowej korporacji, nieprofesjonalna i pełna entuzjazmu wróżbitka wpatrywała się we wnętrze filiżanki, z której jeszcze kilka minut wcześniej sączył gęstą kawę siedzący na wprost niej mężczyzna.

Ale co to właściwie znaczy? – Murat nie wydaje się usatysfakcjonowany interpretacją swej świetlanej przyszłości – Czy ta starsza kobieta to moja mama, a stojący za nią mężczyzna – brat? Ma przyjechać i się nią opiekować, pewnie o to chodzi? Czy o to właśnie chodzi? Agata???

Czytanie z fusów nie spełnia oczekiwań Turka, mimo że kawa jest z ekspresu, a nie tradycyjnego tygielka. Filiżanka też raczej w wersji modern, bez zbędnych złoceń. W czym zatem problem? Widać otoczka to nie wszystko i w treści przekazu brakuje konkretów – Sama chciałaś wróżyć, a teraz nie potrafisz wytłumaczyć! – Murat zawiesza zrezygnowane spojrzenie na czarnym zlepku resztek kawy.

Zasady zostały przecież jasno ustalone: nawet początkujący wie, że nie obejdzie się bez wyboru jednej z dróg albo litery w imieniu, najlepiej kogoś bliskiego sercu... Jeśli nie wiedzie się w miłości, musi być awans w pracy – i na odwrót. Znaleźć złoty środek na skali szczęścia oraz nie szaleć z symbolami: oto przepis na wróżbę doskonałą. Jak się okazuje – dość skomplikowany w realizacji.

Co takiego? Smok w bujanym fotelu? Tego to ja nawet nie będę komentować… – Murat wraca do swojego biurka.

*

Uda się, będzie dobrze. Turcy stosowali afirmacje zanim stało się to modne – trenerzy personalni byliby zachwyceni. Czasem można wręcz odnieść wrażenie braku niepokoju w sytuacjach, gdy wypadałoby się zaniepokoić.

Straszny korek. Zdążymy. Spóźnieni pięć minut! Dobrze jest. Nie ma jak wyprzedzić! Spokojna głowa. Dojeżdżamy na spotkanie kwadrans po czasie: sala pusta, nie ma nawet organizatorki zebrania. Murat nalewa powoli kawę (całe szczęście nie turecką – tym razem obejdzie się bez wróżenia!) i z uśmiechem udaje się do wyjścia: Idę zapalić

Mówisz no problem, czary, mary – ten znika. Z jednym meteorologicznym wyjątkiem: niskiej (w tureckim rozumieniu) temperatury. Lekki powiew wiatru, nawet wiosną, i odwieczne dostaniesz zapalenia płuc! wywołuje serdeczny uśmiech na twarzy wdzięcznej za troskę Polki z zimnej krwi i lodowatych kości.