niedziela, 27 września 2020

Lato w czasach zarazy

 

Lato kończy się dla mnie kiedy…

...nie mogę już pływać w morzu, a na wyspie zebrano winogrona. Wyjechali turyści, do miasta wrócili studenci, do tego można spacerować w słońcu w samo południe. Wieczorami trzeba narzucić sweter, bo temperatura spada już – o zgrozo! – poniżej 30 stopni. Na wyspie zaczyna się festiwal filmów dokumentalnych, na który trzeba zabrać kurtkę (wiatr!). Znajomi przestali zapowiadać, że wpadną na weekend w odwiedziny...  

Tegoroczne, koronne lato, było inne niż poprzednie…

... że tak uderzę w podobne do wszystkich tony. Tyle, że ja nie marzyłam o ucieczce z miasta na wieś ani nad morze. Nie kusił mnie wypad w góry, nie nęciły natura i cisza. Mnie ciągnęło do... betonu, hałasu i chaosu.

Spakowałam się w siedem pudeł, z którymi przyjechałam do Çanakkale dwa lata wcześniej w poszukiwaniu spokojniejszego, zdrowszego trybu życia. W ciągu tego czasu spacerowałam i pływałam zamiast chodzić do kina i na wernisaże. Jednak ponad trzy miesiące pandemicznej samotności dla mieszczucha, który spędził dekadę w centrum piętnastomilionowego potwora, jakim jest Stambuł, były prawie jak Into the Wild.

Po kilku tygodniach kojący tryb życia na stambulskiej prowincji (jak zwykłam mówić o Çanakkale) zaczął działać mi na nerwy. Znajomi wyjechali do rodzinnych miejscowości, niektórzy wrócili nawet do swoich krajów, a ja w tym czasie... spacerowałam. Plaża, deptak, promenada. I od początku. Miałam wrażenie, że robię to od lat, a nie miesięcy, że opalenizę mam ciemniejszą od trwających na swych posterunkach wędkarzy, że moje nogi poniosłyby mnie chętnie na drugą stronę cieśniny Dardanele, gdybym tylko dała im szansę...

Wyjechałam więc na lato w mieście, czyli coś, od czego każdy szanujący się mieszkaniec Stambułu ucieka...

Jeden plus tego dziwnego lata to…

...powrót do krainy betonu! Ileż to radości sprawiło mi trzykrotne okrążenie budynku, w którym miałam rezydować całe wakacje (gdzie brak miejsca do parkowania, a zatrzymanie się na dwie minuty w celu wyciągnięcia bagażu wiąże się z linczem na miejscu). Jakie natchnienie dały odrapane mury, które zaczęłam fotografować z jeszcze większą pasją niż wzburzone morskie fale i malownicze zachody słońca. Nawet gwar położonej przy głównej ulicy kawiarni i wdychanie spalin z mijających ją samochodów cieszył moje serce.

Równie mocno ucieszył mnie oczywiście widok przyjaciół...

A minus to…

...wymuszone bezrobocie. Pandemia pokrzyżowała plany wszystkim, nie zaliczam się w tej kwestii do wyjątków. W połowie czerwca planowałam wakacje w Polsce. Jeden z lipcowych weekendów chciałam spędzić na wyspie Bozcaada na festiwalu jazzowym. Loty zostały odwołane, festiwal się nie odbył. To jednak drobiazgi w porównaniu z tym, że od marca nie mam lekcji, a więc... pracy.

Lato się kończy, a ja nie mogę doczekać się…

...kolejnego lata. Dla mnie życie toczy się od maja do października, potem jest zimowa wegetacja, podczas której chętniej spędzam czas w domu, oglądam filmy, ba – czasem nawet czytam! Właściwie tylko zimą zdarza mi się przysiąść na dłużej, żeby coś napisać.  

Kończy się wrzesień a wraz z nim trzeci miesiąc moich stambulskich wakacji. Możliwe, że jesień w (tak) wielkim mieście w czasie pandemii jest pomysłem średnio błyskotliwym i czas pomyśleć o kolejnej ewakuacji. Może tym razem... nad Morze Czarne? Jest jeszcze trochę czasu na rozmyślania, bo temperatura powietrza osiąga nadal prawie 30 stopni...    

A na koniec, powiem tylko, że…

...za miesiąc będą moje urodziny i to one tak naprawdę wyznaczają dla mnie początek jesieni – mam to szczęście, że w Stambule zwykle pada wtedy deszcz. Kilka tygodni przed to dla mnie zawsze czas mniej lub bardziej świadomych rozmyślań i podsumowań, nowych pomysłów, a zwykle przyspieszonej realizacji tych poprzednich, odkładanych na przysłowiowe potem. Dziwny rok 2020 w tej akurat kwestii nie różni się niczym od poprzednich...

To co, trzymamy kciuki za lato 2021?

 

Tekst powstał w ramach projektu Klubu Polki na Obczyźnie. Grupa polskich blogerek z całego świata postanowiła podzielić się swoimi przemyśleniami na temat odchodzącego lata, bo tegoroczne było inne niż wszystkie. Covid-19 pokrzyżował wiele planów, ale również otworzył nas na nowe możliwości. Jeśli macie ochotę poczytać o wyjątkowym lecie naszych klubowiczek, zapraszam do śledzenia naszego łańcuszka. Teksty publikowane są na poszczególnych blogach w poniedziałki, środy i piątki. Więcej wiadomości znajdziecie na naszym profilu na FB i na Instagramie.

Poprzedni tekst ukazał się na blogu Dee z Anglii, a kolejny przeczytacie już w środę u mieszkającej we Francji Agnieszki. Po więcej wakacyjnych zdjęć z Turcji zapraszam na swój Instagram.


sobota, 4 stycznia 2020

Lizbona i Stambuł




Lizbona

Dobry wieczór, nadaje dziś dla Was Lizbona, mniejsza siostra Stambułu. Mimo pozornych podobieństw wiele nas różni. Zaraz lecę z turystami na fado, ale zdążę jeszcze wrzucić ze dwa słowa.

Łączą nas podobne traumy: trzęsienia ziemi i niedawna wielkość, do której został nam objawiający się melancholią sentyment – jego hüzün i moje saudade. Nie przestajemy wracać do słodko-gorzkiej przeszłości, zwłaszcza w długie, zimowe wieczory. Radzimy sobie z nią duble rakı i porto, przy dźwiękach muzyki, które docenią tylko nasze nostalgiczne dusze.

Autentyczność, do której ciągną masy – z jednej strony chcemy się jej pozbyć, żeby nie zadeptały niknącej na naszych oczach magii dawnych epok, z drugiej – schlebia nam ich uwaga, więc kokietujemy jeszcze bardziej. Bo kto zabroni takim eks-imperiom?

Jesteśmy położeni na siedmiu wzgórzach – już to świadczy o tym, jak wyjątkowy scenariusz napisała dla nas Opatrzność – los jest zresztą u nas bardzo istotny: kader oraz fatum ciążą na naszej przyszłości.

Żyjemy zawieszeni gdzieś pomiędzy tym, co było, a tym, czego nie będzie – może stąd intensywność naszej teraźniejszości. Doceniamy pozorną zwyczajność codziennych chwil, nie próbując aż tak bardzo gonić za pędem współczesności ku coraz większej wydajności. Nie schlebiamy gustom. Jeśli w znanej od pokoleń restauracji zamówisz krewetki bez oczu lub do rakı dolejesz coli, nic tu po tobie, przypadkowy włóczęgo!

Jesteśmy organizmem stadnym – to ludzie i relacje są źródłem naszej siły i powodem wyjątkowości. Mamy zawsze czas na powitania i długie rozmowy. Nie lubimy tylko pożegnań.

A ty, kiedy znów wpadniesz do nas na lampkę wina?            


                                                                                                                                                                                                                                                                 
Stambuł

Siostra zapomniała o tym, co nas rzekomo dzieli, bo jest jeszcze bardziej roztrzepana ode mnie.
To zresztą błahostki. Posmak orientu w wersji afrykańskiej lub bliskowschodniej: zamek Maurów tam, meczety mistrza Sinana tu. Wezwania muezzina do modlitwy zamiast dźwięku dzwonów katedry.
Jej rzekę mylicie w końcu z oceanem, mój Bosfor – z morzem. Czy nie łatwiej o dowód na to, że jesteśmy spokrewnieni?


Post powstał po dwutygodniowym pobycie w Lizbonie.