Kilka slow na temat palenia oraz niepalenia w Turcji, koncentrując się na tym ostatnim, bowiem teraz w Turcji palić już wszędzie NIE WOLNO.
Dymna historia bez happy endu.
Podobno jeszcze jakieś 15 lat temu można było w Turcji palić nawet w autobusach na długodystansowych trasach. A podroż z takiego Stambułu do Van zajmuje – a jak! – ponad dobę.
W tureckich autokarach niepalącym podróżnym krzywda się już nie dzieje. Nie było jednak dotąd regulacji prawnych dotyczących palenia w miejscach publicznych. Dotąd, czyli do pamiętnej daty 19 maja 2008 roku.
Wprowadzony zakaz palenia dotyczy wszystkich:
- placówek edukacyjnych,
- placówek zdrowotnych,
- miejsc handlu,
- centrów kulturalnych, rozrywkowych, społecznych, sportowych...
włączając korytarze tychże budynków i inne przylegające budynki/tereny [nie można palić w firmowym ogródku albo w kącie przylegającym do szkolnej bramy, jeśli ów kąt znajduje się NA, a nie POZA terenem placówki. Ale można za ta bramę wyjść, nikt nie broni].
Dymić nie można również we wszystkich publicznych środkach transportu.
Można za to w specjalnie do tego wyznaczonych strefach w schroniskach, więzieniach, etc.
Jest też oczywiście mnóstwo szczegółowych regulacji dotyczących sposobu oddzielania miejsc dla palących w budynkach, których zakaz nie dotyczy. Ale w to nie będziemy już wnikać…
Prawo jest podobno bardzo surowe wobec sprzedaży tytoniu nieletnim. Nie mówiąc już o braku emisji reklam tytoniu w telewizji. Co ciekawe, publiczne media mają nawet emitować specjalne programy edukacyjne na temat szkodliwości palenia. Półtorej godziny miesięcznie!
Najbardziej zaskakujące (i kontrowersyjne) jest moim zdaniem to, że od lipca przyszłego roku zakaz BĘDZIE obowiązywać także w... restauracjach, kawiarniach, etc. !!!
Nie, żeby cieszyły mnie opary dymu podczas konsumpcji. Jak mam jednak uwierzyć w to, że społeczeństwo, w którym jest tylu palaczy, z dnia na dzień palić po prostu przestanie?
Będą dymić masowo na ulicach przed knajpami
Będą palić przed drzwiami budynków, w których palić nie można. I wyrzucać pety (o tym zaraz).
Trzeba się będzie przebijać przez podenerwowane grupki zaciągające się w pośpiechu.
A w ogóle to wszyscy będą bardziej agresywni. I stłuczek będzie więcej. O!
Nie można wydzielić miejsc dla palaczy w knajpach? Mniejsza już o pozostałe budynki – popieram. Ale w knajpach?! Porąbało?
A teraz o tych petach nieszczęsnych.
Za rzucenie niedopałka na ziemię trzeba zapłacić grzywnę w wysokości 20 lira (około 40 złotych).
Któregoś dnia zabawiłam się w strażnika porządku społecznego i postanowiłam ogarnąć oczyma mymi krótkowidzącymi, czy petów mniej czy więcej na ulicach. Kilka panów rzuciło i mandatu nie dostało. Trzeba było zareagować, co? :) Taki ze mnie strażnik porządku. A na panu ochroniarzowi wieszałam psy wczoraj.