wtorek, 15 stycznia 2013

Pewnego razu w Anatolii




Pewnego razu w Anatolii... spadł śnieg.

Przepowiadana od tygodni zawierucha. Nadchodzące nieubłaganie zimowe katharsis. Sądny dzień śnieżny.
Dzięki ogłaszanej wszem i wobec pogodowej anomalii Stambulczycy mieli przynajmniej dość czasu na przygotowanie się do nadejścia końca: zimowe przetwory, potem już tylko zimowy sen.

W stanie zimowej hibernacji pozostać można bez większych wyrzutów sumienia. Wraz z pierwszymi śnieżnymi płatkami na nieboskłonie zamykane są szkoły, instytucje publiczne oraz najbardziej empatyczne firmy prywatne. Makabryczne korki uniemożliwiają przedostanie się z jednego końca miasta na drugi. Paraliż miasta – lepszej wymówki nie trzeba.

Spacer po oblodzonym, pagórkowatym (jakby nie było – położonym na siedmiu wzgórzach!) Stambule należy do sportów ekstremalnych. Nieliczni szaleńcy próbują wytrwale pedałować. Nie tylko wychodzą więc ze swych bezpiecznych kryjówek, wspinają po śliskich zboczach, potykają, ale wsiadają na dwukołowe pojazdy, stanowiące zagrożenie dla uczestników ruchu drogowego podczas najzwyczajniejszych nawet warunków pogodowych.
Z różnym skutkiem.






1 komentarz:

Rodzynki Sułtańskie pisze...

Najciekawiej wyglądają palmy przysypane śniegiem.
I w Polsce biało, i w Turcji biało :)